Izohelia


 

Stanisław Sommer       


Izohelia

Szereg fotogramów reprodukowanych w bieżącym numerze naszego pisma jest wykonanych techniką, której autorem jest prof. dr Witold Romer. Charakteryzują się one rozbiciem obrazu na kilka powierzchni o różnych odcieniach szarości ostro oddzielających się od siebie. Ilość półtonów zostaje zredukowana do kilku.

Pierwszy komunikat o wynalezieniu izohelii opublikował Romer w szwajcarskim miesięczniku "Camera" w roku 1932 (l). Pierwsza pub1ikacja na ten temat ogłoszona w prasie polskiej pochodzi z tego samego roku. Jest to artykuł Romera w "Kamerze Polskiej" (2). W następnych latach zagadnienie izohelii było bardzo rzadko poruszane w polskim piśmiennictwie fotograficznym: dwa artykuły Homera (3, 4), anonimowa wzmianka w rubryce "Drobiazgi Techniczne" w "Fotografie Polskim" (5), omawiająca pewne szczegóły tego procesu, a będąca streszczeniem artykułu Chr. Regetera (bez podania źródła), oraz niewielkie wzmianki w paru artykułach poświęconych ogólnym zasadom technik tonorozdzielczych i w niektórych podręcznikach (6, 7. 8). Poza tym należy wymienić artykuł Kazimierza Groniowskiego "Kagrotypia warstwicowa" (9). Jest to praca, w której autor opisuje otrzymywanie obrazów o wszystkich cechach izohelii w sposób odmienny od podanego przez Romera. Należy w tym miejscu zaznaczyć, iż określenie ."izohelia" oznacza fotogramy o cechach podanych na początku artykułu bez względu na sposób otrzymania tego efektu. Z próbą zastąpienia nazwy izohelia innym określeniem spotkaliśmy się niedawno w wydawnictwie niemieckim -Croy nazywa izohelię "Gouche-Effekt" (10). 
Autorzy polscy również bardzo rzadko poruszali problem izohelii w wydawnictwach zagranicznych. Jedyną, o ile mi wiadomo, pracą tego rodzaju jest artykuł Romera opublikowany w austriackiej "Die Galerie" w roku 1934 (11) (nie licząc pierwszego komunikatu ogłoszonego w "Camerze").

 

PORTRET BRATA

Witold Romer

Cztery artykuły, jedno krótkie streszczenie oraz skąpe wzmianki w kilku artykułach i podręcznikach o charakterze ogólnym - to wszystko, co można znaleźć o izohelii w polskim piśmiennictwie fotograficznym. A przecież wynalezienie izohelii jest, jeśli nie najpoważniejszym, to na pewno najoryginalniejszym osiągnięciem polskim na polu techniki fotograficznej. Słabe zainteresowanie polskich autorów izohelią jest tym ciekawsze, że przecież obrazy wykonane tą techniką spotyka się bardzo często na naszych wystawach. Wydaje się, iż powodem omijania izohelii jako tematu artykułu lub większego opracowania jest przede wszystkim wielka prostota tej techniki. Pomimo dużej pracochłonności i stosunkowo skomplikowanych zabiegów, ogólna zasada izohelii jest uderzająco prosta. Niewątpliwie, wielu autorów zrezygnowało z omawiania izohelii, nie chcąc powtarzać spraw wyczerpująco omówionych przez Romera. 

Temat ten jednak bardzo interesował autorów zagranicznych i był często poruszany w zagranicznej prasie fotograficznej. Coraz częściej pomija się tam Witolda Romera  jako wynalazcę tej techniki i zapomina o polskim pochodzeniu tego wynalazku. Dlatego też zorganizowanie przez ZPAF międzynarodowej wystawy izohelii dla uczczenia 25-lecia jej wynalezienia, należy uznać za bardzo szczęśliwe.

 
Przypomnijmy teraz naszym Czytelnikom podstawy tego procesu (ostatni artykuł o izohelii ogłoszono w prasie polskiej w roku 1938!). 


Najczęściej stosowany sposób otrzymywania izohelii nie odbiega od sposobu podanego przez Romera w jego pierwszej publikacji. Polega on na wielokrotnym kopiowaniu oryginalnego negatywu na bardzo kontrastowej błonie, przy czym czas naświetlania jest za każdym razem inny. Ilość kopii zależy od ilości półtonów, które chce się otrzymać na ostatecznym obrazie. Otrzymane diapozytywy wywołuje się w kontrastowym wywoływaczu. stosując kontrastowy materiał i kontrastowy wywoływacz otrzymuje się z diapozytywów negatywy przejściowe. 
Operację tę powtarza się otrzymując poprzez drugą serię diapozytywów serię ostatecznych negatywów. Negatywy te powinny być zbudowane jedynie z pól przeźroczystych i szarych o charakterystycznej ostrej granicy pomiędzy polami o różnym stopniu zaczernienia. Negatywy ostateczne wywołuje się inaczej, niż negatywy przejściowe, a mianowicie w wywoływaczu rozcieńczonym w celu otrzymania jedynie słabego krycia. 
Otrzymanie rozdziału obrazu na jedynie dwa tony na każdym negatywie cząstkowym daje się niekiedy osiągnąć bez powtarzania kopiowania drugiego, tzn. już na pierwszych negatywach przejściowych. Warunkiem jest jednak kontrastowy negatyw wyjściowy (oryginalny). 
Romer w swoich pierwszych publikacjach zwraca uwagę na konieczność wyretuszowania plamek i skaz (na negatywach przejściowych), występujących wskutek używania kontrastowego wywoływacza i twardego materiału. Uważa on również za celowe wzmacnianie diapozytywów np. wzmacniaczem sublimatowym zwiększającym kontrasty. Jako materiał do sporządzania diapozytywów i negatywów przejściowych poleca on bardzo kontrastowe materiały fototechniczne. 

W okresie, gdy na szeroką jeszcze skalę stosowane były techniki chromianowe, ostateczny pozytyw można było otrzymać za pomocą przetłoku lub gumy (jak również za pomocą technik drukarskich. np. fotolitografii). Rodzaj materiału, na którym sporządzono ostateczne negatywy (a ściślej biorąc jego grubość), nie odgrywał wówczas większej roli. Każdy negatyw kopiowano osobno. Obecnie, gdy dominującą rolę w procesie pozytywowym odgrywa technika bromowa, ostateczne negatywy kopiuje się na bardzo cienkich błonach w rodzaju Printon. Składa się je razem i okleiwszy brzegi otrzymuje negatyw wyjściowy. W przypadku, gdy ostry rozdział tonów uzyskuje się już na diapozytywie. możliwa jest ocena ostatecznego obrazu po złożeniu i sklejeniu diapozytywów. Złożone diapozytywy kopiuje się wówczas na płytę lub błonę diapozytywową, otrzymując w ten sposób negatyw końcowy. 
Opisany wyżej schemat postępowania jest do dzisiaj najczęściej stosowany do otrzymywania izohelii. Omówmy teraz różne propozycje Uproszczenia tego procesu. 

W roku 1938 Austriak Heinrich Mietzl (12) zaproponował zastąpienie kosztownych materiałów fototechnicznych służących do otrzymywania przejściowych pozytywów i negatywów bardzo twardym papierem chlorosrebrowym, używanym do sporządzania kopii stykowych. Ten sposób postępowania wymaga pewnych środków ostrożności, mających przeciwdziałać zmianie wymiarów papieru podczas obróbki chemicznej. Mietzl poleca ścisłe przestrzeganie zawsze takiego samego kierunku ułożenia papieru pod negatywami lub pozytywami (np. w stosunku do położenia nadruku firmowego na odwrotnej stronie papieru). Ze względu na wywoływanie poszczególnych papierów do dużego kontrastu, nie uwidacznia się na nich ani struktura papieru, ani nadruk firmowy. Ostateczną serię negatywów należy kopiować na błony w rodzaju Printon W celu uniknięcia nieostrości, która może być wywołana grubością warstwy razem złożonych negatywów, należy obiektyw powiększalnika przysłonić do 1:8. 
W roku 1940 G. Heymer opracował schemat postępowania, w którym wykorzystuje perforację błon małoobrazkowych do dokładnego dopasowania poszczególnych negatywów składowych. Pierwsze kopie pozytywowe Heymer sporządzał, na wyjątkowo kontrastowym materiale Agfa-Tonnegativfilm Tf 5. Maksymalny współczynnik kontrastowości tego materiału przekracza wartość 5. Heymer wywoływał pozytywy w kontrastowym wywoływaczu (Agfa 22), osłabiał w osłabiaczu Farmera i wzmacniał we wzmacniaczu uranowym. Po tych zabiegach kontrastowość poszczególnych pozytywów była tak wysoka, iż negatywy z nich uzyskane (również na Agfa-Tonnegativfilm Tf 5) posiadały dostatecznie ostre rozgraniczenie płaszczyzn o różnym kryciu. Doświadczenia swoje Heymer opisał w szwajcarskiej "Camerze" oraz w zbiorze publikacji "Agfy" (13). 

 

Jeszcze inną modyfikację izohelii opisuje Willy Lange w roku 1937 (14). Jest to właściwie połączenie izohelii z klasycznymi technikami tonorozdzielczymi. Do sporządzenia ostatecznego obrazu używa się 3 negatywów - oryginalny oraz 2 negatywy "świateł", z których jeden zawiera tylko najwyższe światła. Negatywy świateł uzyskuje się w sposób normalny w izohelii - poprzez kopiowanie na materiałach twardo pracujących. Obrazy otrzymane metodą Langego posiadają szerokie, ostro rozgraniczone płaszczyzny, charakterystyczne dla izohelii jedynie w światłach, podczas gdy cienie i część półtonów robią "normalne" wrażenie.

W dwa lata później ten sam autor ogłosił znacznie uproszczoną metodę izohelii (15). Punktem wyjścia jest negatyw kontrastowo wywołany (Lange poleca wywoływacz pirokatechinowy). 

PORTRET KOBZIARZA

Witold Romer

Z tego negatywu kopiuje się jeden diapozytyw na błonie Printon i wywołuje bardzo kontrastowo. Dopiero z diapozytywu sporządza się 2 lub 3 negatywy ostateczne, również ,na błonie typu Ptrinton i przy kontrastowym wywoływaniu. W celu otrzymania ostrego rozdziału tonów Lange Poleca osłabianie negatywów ostatecznych. 

Zajmijmy się teraz pracami Kazimierza Groniowskiego (9,16). Izohelię nazywa on multinegatypią substraktywną - "światło naświetlające papier jest światłem żarówki minus to. co zatrzymały wszystkie negatywy". W przypadku, gdy kopiuje się negatywy nie razem złożone, jak w izohelii, lecz każdy oddzielnie, to mamy, wg Groniowskiego, multinegatypię addytywną -"papier jest naświetlony sumą tych świateł, które przeszły po kolei przez wszystkie negatywy". Sposób otrzymywania obrazów za pomocą multinegatypii addytywnej nazwał Groniowski kagrotypią warstwicową. Nie wchodząc w ogólne zasady kagrotypii, omówimy jedynie jej odmianę - kagrotypię warstwicową, dającą obrazy o wszystkich cechach izohelii. Punktem wyjścia w tej technice jest diapozytyw, wykonany z oryginalnego negatywu. Winien on być dostatecznie kontrastowy, o słabo krytych najwyższych światłach i wyraźnie zróżnicowanych cieniach. Na diapozytywie (!) wycina się za pomocą igły o płaskich, ostrych brzegach dwa otworki o średnicy możliwie najmniejszej. Otworki należy wykonać w miejscach największego zaczernienia diapozytywu. Z diapozytywu wykonuje się szereg kopii (Groniowski stosował pozytywowy film kinowy) o czasie naświetlenia zmienianym w postępie geometrycznym - każda następna kopia naświetlana dwa razy dłużej. Kopie były wywoływane w wywoływaczu bardzo kontrastowym. Otrzymaną w ten sposób wstęgę negatywową kopiuje się jeszcze raz na tym samym materiale. stosując czasy naświetlania wzrastające o 25% i kontrastowe wywoływanie. Otrzymaną w ten sposób wstęgę pozytywową kopiuje się powtórnie, stosując dla każdej klatki ten sam czas naświetlania i również kontrastowe wywoływanie. Dochodzi się do negatywów ostatecznych, posiadających już wyraźny rozdział na dwa ostro rozgraniczone tony. Ostateczny obraz na papierze bromowym otrzymuje się w ten sposób, iż pod powiększalnikiem ustala się właściwy wycinek i, po założeniu filtru, obrysowuje się ołówkiem kontury jasnych plamek pochodzących z otworków zrobionych w pierwotnym diapozytywie i przekopiowanych na dalsze wstęgi. Każdą klatkę naświetla się tak samo. Przesuwając film w powiększalniku, dąży się do pokrycia konturów jasnych plamek. Plamki te znajdują się w najciemniejszych miejscach obrazu - przez dodatkowe naświetlenie papieru w tych miejscach unika się kłopotliwego retuszu. 


Powyższe zestawienie nie obejmuje naturalnie wszystkich publikacji na temat izohelii - wybrałem te, które wnoszą istotne zmiany w sposób postępowania, W piśmiennictwie polskim brak dotychczas prac omawiających zagadnienia estetyczne i artystyczne związane z izohelią, pomimo iż temat ten jest wyjątkowo ciekawy. Izohelia jest techniką czysto fotograficzną, dającą jednak efekty nie fotograficzne, zbliżone bardziej do grafiki. Tematu tego nie będę szerzej poruszał. ograniczę się jedynie do uwagi, iż właściwy efekt artystyczny w izohelii osiąga się jedynie przez świadomy i z góry założony rozdział tonów. Największe możliwości kontrolowania przebiegu izohelii (linii rozgraniczających pola o różnym zaczernieniu) daje sposób postępowania zaproponowany przez Romera w jego pierwszych publikacjach. Omówione warianty. tej techniki, a zwłaszcza metody opracowane przez Langego, Heymera i Groniowskiego, utrudniają, a niekiedy nawet wykluczają możliwość świadomego rozdziału tonów i kierowania przebiegiem izohelii. Z tego też powodu, jak przypuszczam, "klasyczna" technika romerowska jest najczęściej stosowana w izohelii. 


Stanisław Sommer 


Literatura 
1. Homer W. "Izohelie. eine neue Technik der bildmaessigen Photographie"  Camera. 1932. z. 10. 291-298. 
2. Romer W. "Izohelia". Kamera Polska. 1932, z. 3. 
3. Romer W. "Izohelia". Almanach Fotografiki Polskiej". Wilno 1934, str. 9-11. 
4. Romer W. "Izohelia". Fotograf Polski 1938. z. 1. 6-10. 
5. J" R. K. "Streszczenie artykułu Chr. Regetera o technice wyrównawczej."  Fotograf Polski, 1939, z. 5, 77. 
6. Sommer S. "Proces negatywowy j pozytywowy w fotografii". Warszawa 1954. 
7. Niemczyński R., Zdżarski W. "Zasady fotografii część II". Warszawa 1957 
8. Sommer S. (przy współpracy W. Dederki). " Vademecum fotografa". Warszawa 1956. 
9. Groniowski K .,Kagrotypia warstwicowa" Fotograf Polski, 1938. z. 9-10. 119-121. 
10. Croy O. "Vergroessern mit allen Finessen" Seebruck am Chiemsee 1956. 
11. Romer W. "Die Isohelle". Die Galerie. 1934, z. 3. 17-18. 
12. Mietzl. H. "Tontrennung mit anderen Mit tein". Die Galerie. 1938, z. 5. 80-81. 
13. Heymer G. "Ueber eln vereinfachtes Verfahren ueber der Isohelie". Veroeffentl. wiss.. Zentral-Lab. photo. Ab. Agfa. 1950 t. 6, 239. 
14. Lange W "Bildauswertung nach dem Tontrennungsverfahren". Photofreund Jahr buch, 1937, 25. 
15. Lange W. "Photographische Graphik". Photofreund Jahrbuch, 1939. 51. 
16. Groniowski K. "Nowa kagrotypia". Leica w Polsce. 1938, z. I, 1-4.

 

 

 

"Maski kombinowane czyli maskarada"

 

 

From: "Jerzy Lech"
To: mkurc 
Sent: Sunday, March 02, 2003 12:59 AM
Subject: O izohelii...


Wielce szanowny Panie Michale Kurc


Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem tekst autorstwa Stanisława Sommera - rys historyczny na temat izohelii oraz publikacji o tej metodzie w naszej prasie fotograficznej.
Autor tekstu zupełnie nie zauważył, że ostatnią publikacją w polskiej prasie fotograficznej o izohelii jest 5 częściowy artykuł pt: "Maski kombinowane czyli maskarada" który ukazał się w miesięczniku Foto Kurier 4;5/94 cz.1 i 2 oraz FotoKurier 3;4;5/95 cz.3,4,5.
Jestem autorem tego artykułu, oparłem go na własnej praktyce, wiedzy z zakresu sensytometrii i doświadczeniach bogato ilustrowanych przykładami zdjęciowymi.
Dlaczego ta publikacja nie została odnotowana? W przypadku zastrzeżeń merytorycznych mogę dyskutować z autorem rysu historycznego. Zresztą artykuł jest tak napisany, że broni się sam ponieważ każda teza została w nim dowiedziona naukowo w oparciu o wiedzę z zakresu sensytometrii (po raz pierwszy w Polsce).
W mojej publikacji izohelia (też po raz pierwszy w Polsce) została ukazana na szerszym tle. Jest nim metoda masek kombinowanych pozwalająca tworzyć obrazy z izohelami i ekwidensytami w dowolnych proporcjach ilościowych. W tym świetle izohelia i ekwidensytometria zawierają się w metodzie masek kombinowanych odkrytej przez firmę Kodak (o ile dobrze pamiętam). Oznacza to, ze zarówno izohelia jak również ekwidensytometria w czystej postaci są skrajnymi przypadkami tej metody. Pomiędzy skrajnościami zawierają się obrazy składające się z izohel oraz ekwidensyt.
Myślę, że tych parę uwag niczego nie ujmuje odkrywcom i szeroko rozumianym interesom narodowo - patriotyczno - ideowym i artystycznym.
Nauka charakteryzuje się tym, że nowe odkrycia pozwalają spoglądać na wcześniejsze z dystansu i przez to tworzyć nowa jakość. Nie powinno się tego pomijać ze względu na prawdę.

Pozdrawiam i zapraszam do lektury wspomnianych wcześniej artykułów w FOTO KURIERZE.

 

Jerzy Lech Redakcja FOTO

 

 

 

 

 


Copyright © design and photos by Michał Kurc