Fotoklub
- słowo
nader pojemne, w użyciu od chwili, gdy po wynalezieniu suchej kliszy bromożelatynowej
powstał na większą skalę ruch miłośników fotografii, natychmiast utożsamiony
z uprawianiem fotografii twórczej, artystycznej.
Terminu używano
zresztą synonimowo ze słowami towarzystwo, stowarzyszenie.
Ogromny wpływ
na fotografię, przynajmniej części Europy, wywarł Fotoklub Paryski,
którego animatorem i prezesem był major armii francuskiej Puyo, teoretykiem
zaś krytyk Robert de la Sizeranne.
Fotoklub
Paryski postawił sobie za zadanie przywrócenie fotografii utraconej wówczas
przez nią rangi sztuki. Według współczesnych ocen poszedł ku temu błędną
drogą, próbując upodobnić odbitkę fotograficzną do malarstwa lub grafiki
- najwyższą oceną, jaką wystawiał de la Sizeranne było - To zdjęcie jest
zupełnie niepodobne do fotografii!
Na estetyce
paryskiej, trafnie określonej przez Mirosławę Rupocińką jako
pseudoimpresjonizm,
niewolniczo wzorował się Jan Bułhak i krąg jego uczniów.
Stworzyli
oni Fotoklub Wileński - grupę towarzyską ludzi twórczo uprawiających
fotografię. Na comiesięcznych zebraniach każdy członek Fotoklubu miał obowiązek
albo przedstawić pod zbiorową ocenę jedno nowo wykonane zdjęcie, albo przeczytać
własny przekład artykułu z zagranicznej prasy fotograficznej (znajomość
języków zachodnioeuropejskich była wówczas znacznie szersza, niż obecnie),
albo wreszcie wpłacić do kasy Fotoklubu określoną kwotę "na herbatę". Organizatorem
i ideologiem Fotoklubu Wileńskiego był Jan Bułhak.
Po kilku
latach, po sukcesie wydanego pierwszego Almanachu Fotografii wileńskiej
(wcześniejszy był analogiczny lwowski, lecz jego egzemplarze zaginęły),
na tej bazie powstał Fotoklub Polski. Z oczywistych powodów, zrzeszający
twórców z tak odległych ośrodków, jak Warszawa, Wilno, Lwów, Poznań i in.,
nie mógł działać jako grupa towarzyska (dziś nazwalibyśmy ją grupą twórczą).
Na czele Fotoklubu Polskiego stała pięcioosobowa Kapituła. Przyjęcie nowego
członka odbywało się w tajnym głosowaniu z wymogiem jednomyślności. Członkostwo
to nobilitowało więc jego posiadacza jako przynależnego do superelity fotograficznej.
Połączone jednak było z twardo przestrzeganym wymogiem uczestniczenia każdego
roku w określonej liczbie międzynarodowych salonów fotograficznych. Statystyki
uczestnictwa ogłaszano w Almanachu Fotografii Polskiej, obok kronik działalności
towarzystw, artykułów teoretycznych, a także reprodukcji wybranych dzieł.
Pewnym kuriozum
wśród fotoklubów światowych jest duński Amagerkłub, który też stanowi
reprezentację tematycznej superelity , ale ma statutowo ograniczoną liczbę
członków do 100; nowy może więc zostać przyjęty dopiero po śmierci jednego
ze stu.
Sprawą uznania
fotografii za sztukę równouprawnioną z innymi dyscyplinami, była przedmiotem
prowadzonej ze zmiennym szczęściem walki przez niemal cały okres międzywojenny.
Sytuacja była do tego stopnia kuriozalna, że np. cechowe rzemiosło fotograficzne
domagało się niemal zakazu wykonywania tego "zawodu" przez amatorów, nawet
odbierania im aparatów(!) jeśli np. wydali pocztówkę (uznano to za działalność
zarobkową), a Bułhak, aby działać, a także uzyskać stanowisko asystenta
na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie (wbrew
potocznym mniemaniom nigdy nie uzyskał profesury) musiał zdać egzamin na
mistrza cechowego i otworzyć w Wilnie zakład fotograficzny.
Między innymi
dlatego zapewne Fotoklub Warszawski, działający w latach 1938-39
w mieszkaniu Janusza Podoskiego, późniejszego współzałożyciela ZPAF, funkcjonował
prawie "konspiracyjnie". Liczył 12 członków, w tym tak znanych, jak Jan
Sunderland, Tadeusz Cyprian, Marian i Witold Dederkowie, Tadeusz Przypkowski,
Klemens Składanek czy Zofia Chomętowska.
Fotoklub
ten miał interesujące formy działania. Wprawdzie nie było tam herbaty lecz
"śliwowica" produkcji Podoskiego - wódka czysta nalewana na chwilę na wiecznie
te same kilka śliwek suszonych - ale zadania twórcze stawiano sobie nader
poważne.
Przykład:
Podoski wykonał portret kobiecy, z niego 12 identycznych negatywów, które
rozdano członkom Fotoklubu. Po miesiącu okazało się, że przynieśli na
zebranie
dwanaście zupełnie różnych pozytywów. Można to zresztą uznać za koronny
dowód, że fotografia jest sztuką twórczą: nie rejestruje mechanicznie rzeczywistości,
lecz ją interpretuje.
Po drugiej
wojnie światowej wysiłki wprowadzenia fotografii między sztuki, jako równouprawnionej
dyscypliny, zaowocowały.
W Polsce
powstał ZPAF (początkowo pod inną nazwą). W ówczesnych ramach prawnych
PRL członkostwo ZPAF dawało przywileje: praktyczny monopol wykonywania
prac dla instytucji państwowych i jednostek gospodarki uspołecznionej omz
specjalną obniżkę stopy podatku dochodowego.
W zamierzeniu
miało to doprowadzić do sytuacji, w której członkowie ZPAF z własnych,
w przewidywaniu wysokich zarobków mieli finansować własną twórczość.
Praktyka odbiegała
od zamierzeń. Dość szybko wyróżniła się grupa dobrze zarabiających (tzw.
wówczas "kominiarze"), którzy rzadko lub nigdy występowali w działalności
twórczej - choćby wystawami indywidualnymi, oraz tych, którzy uprawiali
twórczość bezzarobkowo.
Wprawdzie
tzw. Komisja Artystyczna ZPAF miała prawo przywoływać nie działających
twórczo do porządku, lecz przepis okazał się martwy. Doszło do tego, że
na jednym z zebrań Okręgu Warszawskiego ZPAF, nie żyjący już nestor Fotoklubu
Wileńskiego i Polskiego Stanisław Turski z całą powagą postawił wniosek
powołania Sekcji Fotografii Artystycznej przy Związku Polskich Artystów
Fotografików.
Wedle ustaleń
Okrągłego Stołu mieliśmy mieć w Polsce połączenie prawdziwego socjalizmu
z gospodarką rynkową. Nie jest to aż tak dziwaczna hybryda. Ale zamiast
tego otrzymaliśmy dziki, drapieżny kapitalizm, przypominający Amerykę z
XIX wieku w kieszonkowym wydaniu. Zawalił się cały system państwowego finansowania
kultury. Z kilkuset towarzystw, klubów i kół fotograficznych, a zwłaszcza
dla młodzieży pozostało kilkanaście i to dzięki szalonej pracy i poświęceniu
małych grup, często nawet pojedynczych animatorów. Ośrodki, Domy Kultury
powołane m.in. do rozwijania zainteresowań twórczych, pobierają opłaty
za uczestnictwo, co eliminuje wielu młodych, którzy podejmują inne działania
niż wychowanie przez sztukę.
ZPAF utracił
przywileje, a kryzys pogłębił wiele nieprzemyślanych posunięć władz tego
Związku.
W nowej rzeczywistości
powstał Fotoklub Rzeczypospolitej Polskiej Stowarzyszenie Twórców
zrzeszający indywidualnych twórców zawodowych stanowiących trzon Stowarzyszenia
jak również miłośników sztuki fotograficznej. Członkami zbiorowymi są Stowarzyszenia
Fotograficzne jak również firmy wspierające rozwój fotografii.
Fotoklub
RP ma dwa istotne zadania, których już nikt nie spełnia: popieranie twórczości
fotograficznej oraz należyte uhonorowanie osiągnięć w tej dziedzinie.
Pierwsze
z nich spełnia inspirując, współorganizując plenery fotograficzne, konkursy,
wystawy, drugie to nadając tytuł honorowy "Zasłużony dla Fotografii Polskiej"
osobom, których zasług aż nazbyt długo nie dostrzegano ani należycie nie
honorowano, a także pośredniczy w uzyskiwaniu tytułów Międzynarodowej Federacji
Sztuki Fotograficznej, w której reprezentuje Polskę na zasadzie wyłączności
.
Działalność
Fotoklubu RP jest finansowana ze składek jego członków, a także dzięki
sponsorom m.in. KODAK POLSKA Sp. z 0.0, Fundacja "Fotografia dla Przyszłości"
i inni. Funkcje w Fotoklubie RP pełnione są honorowo.
A więc, ostatecznie,
po co Fotoklub RP! Po to, by mogli się w nim zrzeszać ludzie, których interesuje
twórczość fotograficzna, współpracować i wymieniać doświadczenia.
Tylko tyle.
I aż tyle.
Juliusz
W. Garztecki AFRP zdfp
28.04.2010.