Barbara Wachowicz -Wystawie nadałam tytuł: "W Ojczyźnie serce me zostało". Ta Mickiewiczowska fraza z "Dziadów" symbolicznie patronuje mej pracy
- nie tylko fotograficznej. Podtytuł ekspozycji: "Szlakiem Mickiewicza, Słowackiego, Chopina,
Sienkiewicza, Żeromskiego i Wańkowicza" wyznacza szlak moich zainteresowań. Nie interesuje mnie uniwersalizm. Pasjonuje polskość.
Fotografia nie jest mi służebną ilustracją - jest próbą uchwycenia klimatu, nastroju miejsca, które się jawi na kartach najświetniejszej poezji czy prozy ojczystej. Miejsca, które było świadkiem czegoś niezmiernie ważkiego w
życiu naszych wielkich, pejzażu, który przeżyli i do którego wracali do końca swych dni - myślą, piórem, nostalgią.
Na tym cmentarzu w Solecznikach Wielkich
ujrzał Mickiewicz po raz pierwszy litewski obrzęd Dziadów...
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|
Sformułowanie, iż "nie samym obrazem" próbuję oddziaływać, odmawia moim zdjęciom waloru ewokującego samoistnie zadumę czy emocję. Odpowiedzią może będą słowa mistrza reportażu, Krzysztofa Kąkolewskiego: "Patrząc na nachylenie wzgórza idące od lewej do prawej i przechodzące w tle w rozległą, płaską przestrzeń
- pisze o jednym z mych pejzaży - widzimy rzucone w to trzy, jak w Ewangelii, krzyże, prastare, pochylone, swoją czernią
sta - nowiące kontrast do przymglonego tła mleczno-srebrzystej poświaty i delikatnej aureoli z gałązek z jesiennymi liśćmi, które wchłonęły w siebie to, co tu było. Możemy iść śladem olśnienia, które wywołał ten widok". Pod tym zdjęciem był aż tak "niezwykle rozbudowany" podpis: "Cmentarz w Solecznikach Wielkich, gdzie Mickiewicz zobaczył po raz pierwszy obrzęd Dziadów". Może bez
świadomości, że na tym cmentarzu odbyło się misterium zaduszne, które dało inspirację arcydziełu, jego nastrój również mógłby wywołać w wyobraźni widza refleks jakichś własnych cmentarnych zaduszek, jakichś swoich rozstań... Brzmi to nieskromnie, ale mam nadzieję, że byłoby i tak, nawet bez lakonicznych
podpisów. Ale też sądzę, że dopiero gdy one są - zdjęcie nabiera pełnej emocjonalnej treści, patrzymy na nie już nie tylko przez pryzmat własnych doświadczeń, wspomnień, wzruszeń, lecz dostrzec w nim możemy błysk Mickiewiczowskiego olśnienia, cień
Mickiewiczowskiego smutku. To samo można by powiedzieć o zdjęciu wierzbowego gościńca, powtarzającego się motywu całej wystawy. Widzimy w nim symbol polskiej drogi. Ale oto komentarz mówi, że tędy odjeżdżał z kraju na zawsze, na tułaczkę, autor "Pana Tadeusza". I od razu patrzymy na ten rosochaty rząd Jego
oczyma - z paryskiego bruku. A stary kościółek drewniany w Łukowie Wielkopolskim,
odbijający się w pomarszczonym łuską stawku. Może nam (mnie tak!) przypominać nasze dzieciństwo. Tu Mickiewicz przeżył ostatnią pasterkę w Ojczyźnie.
Kościółek
w wielkopolskiej wsi Łukowo gdzie Mickiewicz przeżył 24
grudnia 1831 r. ostatnią pasterkę z bratem, ostatnią w ojczyźnie
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|
O czym myślał? O co się modlił? Było na wystawie jedno zdjęcie opatrzone kilkoma podpisami. Rozsrebrzone jezioro
Leman. A w komentarzach cytaty
- jak je widzieli: Krasiński, Słowacki, Mickiewicz, Sienkiewicz. Jeden pejzaż
- a każdy co innego w nim dostrzegał, innymi o nim mówił słowy.
Mickiewicz, wiadomo: "Jest u mnie kraj, ojczyzna myśli mojej (...), piękniejszy kraj niż ten co w oczach stoi...".
Czy moje książki (bo tak rozumiem pytanie) byłyby bez tej oprawy fotograficznej uboższe? Byłyby kalekie! Tylko zespolenie opisu z obrazem może dać
- moim zdaniem - Czytelnikowi świadomość, że ten pejzaż nie był akompaniamentem, on współdziałał z bohaterem, współtworzył go, był symbolem, czasem dojmującym wspomnieniem, czasem kontrastem. Może zeń promieniować historia i tradycja. Może mówić o istocie Ojczyzny, może mówić o tęsknocie do Ojczyzny.
-Czy fotografując dzisiaj miejsca związane z naszymi najwybitniejszymi pisarzami,
z dramatycznymi wydarzeniami historycznymi, sądzi Pani, że ciągle jest szansa utrwalania choćby "skrawka ziemi", po której tamci stąpali, czy wręcz przeciwnie
- chce Pani pokazać jak miejsca te zmieniły się od tamtych, zamierzchłych czasów?
-Jedno i drugie. Istnieją jeszcze na szczęście ogromne enklawy, prawdziwe sanktuaria rodzimego pejzażu, ocalone, nietknięte przez niszczycielską dłoń człowieka czy miażdżącą pięść wojny. To właśnie litewskie drogi Mickiewicza, kielecko-podlaskie tropy Żeromskie go, czy Wańkowiczowskie "królestwa jasności" nad żmudzką Niewiażą. I wszystkie je utrwalić zdołałam (chociaż wyprawa na Litwę czy Ukrainę nie była minionymi czasy łatwym przedsięwzięciem). Na moich zdjęciach można zobaczyć "Świtezi wody", altanę Maryli z sześciu lip zrośniętych w Tuhanowickim
parku, Niemen "domową rzekę", szary kamień położony przez Marylę w "suchym gaiku" Bolcienik -miejscu ostatnich spotkań z ukochanym. Można zobaczyć Wilno
- jeszcze te fragmenty urzekającego miasta, jakie były świadkiem życia i unicestwienia wspaniałej "promienistej Rzeczypospolitej"
- filomatów i filaretów. Mam także uchwyconą obiektywem poczciwego, niezawodnego "Starta" (bo tylko nim fotografuję) całą sekwencję
krzemieniecką - miasta narodzin i młodości Juliusza Słowackiego. Oczywiście, ich spojrzenie determinowało spojrzenie mego obiektywu. Jeżeli czytam w "Godzinie myśli" opis
Krzemieńca:
"Tam pod okiem pamięci - pomiędzy gór
szczytem
Piękne rodzinne miasto wieżami wytryska..."
-to oczywiście staram się znaleźć takiż kadr. Fotografuję mogiłę matki Juliusza i jego pomnik wmurowany w nawę kościoła św. Stanisława z inskrypcją: "lecz zaklinam, .niech żywi nie tracą nadziei". Okazuje się, że te zdjęcia stają się nagle czymś żywym, bliskim.
Na
tym zdjęciu grobu matki Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu
zwiedzający wystawę zawieszali bukiety kwiatów
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|
Oto w jednym z bardzo wielu listów, jakie otrzymałam od zwiedzających wystawę czytam: "W Dniu Matki
- wiązanka białych konwalii leżała przed fotografiami grobu Matki Juliusza Słowackiego w Krzemieńcu, a czyjaś ręka zawiesiła biało-czerwoną szarfę na obrazie jego pomnika...".
Łysów
Podlaski - tu Żeromski przeżył intensywnie trzy pory roku w
latach 1889-1890. Dwór już nie istnieje...
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|
Żeromski i jego krajobrazy
- to wielki rozdział mojego życia i pracy. Wyrosłam na jego książkach, pierwsza lektura "Dzienników" jeszcze na gimnazjalnej ławie przyniosła
niezłomne postanowienie; że kiedyś muszę spojrzeć na tę oszałamiającą urodę ziemi, tak jak On ją widział. Lata wędrówek przez Kielecczyznę, Sandomierskie i Podlasie (które jest krajem moich lat dziecinnych), tropami autora "Ech leśnych" pozwoliło mi skompletować pełną dokumentację fotograficzną pejzaży "Syzyfowych prac", "Popiołów", "Urody życia", "Ludzi bezdomnych", "Puszczy jodłowej", "Wiernej rzeki", "Przedwiośnia".
"Oto
Bug - rzeka, o które śpiewa się w pieśniach niepodległościowych"
-
pisze Stefan Żeromski
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|
I tu na szczęście jeszcze czas i los nie zniweczył piękna. Aleja grabowa w
Kurozwękach, przypominająca smukłością nawę gotycką, łąki
"najściślejszej ojczyzny" - Doliny Wilkowskiej między Łysicą a Radostową, wąwozy
sandomierskie pod Chobrzanami, droga podlaska z Łysowa do lasu Rogacz, srebrzyste stawy na Brodach, wiolinowy zakręt Bugu pod Drohiczynem. To wszystko mogłam sfotografować posługując się kartami jego Dzienników jako przewodnikiem. Pejzaże, o których mówił, że je "przeżył wewnętrznie". Pamiątki przeszłości, które wzruszająco personifikował. Oto "dawna, gontem kryta kapliczka unicka, zszarzała, zapomniana i przeklęta". Udało mi się utrwalić bolesne fazy jej umierania. Tak jak - niestety, niestety
- już tylko na moich zdjęciach żyją ostatnie dwory polskie pamiętające
Żeromskiego.
Ta
podlaska droga wiodąca do lasu Rogacz opisanego w
"Przedwiośniu" - pozostała taka jaką wędrował
Stefan Żeromski
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|
"Mogiła". Taki tytuł nosi jedna z wczesnych i najdoskonalszych nowel
Żeromskiego. Funkcja mogiły - symbolu pamięci, wierności, odrodzenia uczuć narodowych jak w "Urodzie życia". Wśród moich zdjęć jest wiele mogił. Na styczniowym pobojowisku małogoskim, u stóp którego płynie rzeka nazwana Wierną. Na zakręcie dróg, pod
Suchedniowem, gdzie wzniesiono krzyż bohaterowi "Ech leśnych" (portret pierwowzoru Jana Rozłuckiego udało mi się zdobyć i zamieścić w książce). Wreszcie ten
- "krzyż modrzewiowy z napisem: Na cześć Braci Poległych za Ojczyznę w dniu 10 października 1794"
- miejsce maciejowickiego pogromu, opisane w "Mogile" Żeromskiego, na które popatrzeć można jeszcze tak, jak on je ujrzał.
Inaczej wędrowało się z obiektywem tropami włosko-szwajcarskimi. Tam utrwaliłam przede wszystkim znaki sławy wielkich. Wielu rodaków zwiedzających Rzym pojęcia nie ma, że w samym jego sercu, wokół Placu Hiszpańskiego istnieje istne "polskie zagłębie". Na mojej wystawie i w książce "Malwy na
lewa dach" mogli zobaczyć majestatyczną viale Adamo Mickiewicz spadającą od
Pincio, domy ozdobione tablicami mówiącymi, że tu żyli i tworzyli: Słowacki na via
Babuino, Norwid na via Sistina, Sienkiewicz na via Bocca di
Leone, plac imienia autora "Quo vadis?" w najpiękniejszym rzymskim parku villa
Borghese.
Podobnie zdokumentowałam Florencję (tu piękna tablica Żeromskiego), Neapol (złowiłam ostatnie chwile tablicy Sienkiewiczowskiej na via
Partenope, hotel rozbierano). Czy można jeszcze spojrzeć na pejzaż tamtych miast ich oczyma? No cóż
- mam na zdjęciu żywą ilustrację wiersza Mickiewicza "różą pachnęła góra Palatynu", ale już na przykład rzymska via
Nomantana, która mu przypominała "cichą drogę litewską", dziś przypomina samochodowe piekło. Podobnie prześliczna
pod-genewska wioska Paquis, miejsce dumań Słowackiego i miłosnych wzruszeń Krasińskiego,
zamieniła się w kamienny kombinat wytwornych hoteli i sklepów... Humorystycznie też brzmią dziś słowa "Kordiana", który donosi matce, że bawiąc w nadlemańskim ustroniu Veytoux chadza na obiady do małej wioski...
Montreux, które jest dziś jednym z najdroższych kurortów Riviery Vadois i tak też zostało
obiektywem mego "Starta" utrwalone... Ocalił się urok Rapperswilu -miejsca bibliotekarskich trudów Żeromskiego i architektoniczny wdzięk białokamiennej Solury
- ostatniego portu Kościuszki, ale w tejże Szwajcarii, przez którą od wieków nie przechodziła pożoga wojny zniknęły niestety niektóre prześliczne stare domy, jak ten lozański pałacyk, w którym mieszkał Mickiewicz... Tam napisał swe ostatnie liryki i stamtąd westchnął: "Tęsknota mię nieraz do Litwy napada i ustawicznie śni się o Nowogródku i
Tuhanowiczach...". Myślę, że najtrafniej wyraził się o moim fotografowaniu Krzysztof Kąkolewski, że "...obiektyw Barbary Wachowicz nakierowany jest przez filtr
współczesności na historię. Ona sfotografowała coś, co się działo w 1822". Wierzę, że nie jest to czczym komplementem, podobnie jak słowa prof. Ryszarda
Przybylskiego, który
powiedział: "czuje Pani istotę pejzażu historycznego, skupiającego czas umarłych przodków".
-Wystawę "W Ojczyźnie serce me zostało" eksponowało BWA w Krakowie. Czy zostanie pokazana także w innych miastach?
-Zaprosiły mnie już z konkretnymi terminami Białystok (listopad 88) i Poznań (marzec 89). Także pan na warszawskich Łazienkach - Marek Kwiatkowski, który powiedział, że lubi gościć tych, którzy wyznają Wańkowiczowskie motto: "Co znaczy cały świat, choćby najbardziej kolorowy, zawsze pobije go pulsowanie kąta na własnej ziemi".
-Dziękuję Pani za rozmowę, życzę dalszych sukcesów fotograficznych, kolejnych wystaw i tyluż wielbicieli Pani fotografii, ilu liczą Pani książki.
Rozmawiała JOANNA KUBICA
Źródło:
fotografia 1/51/1989
Copyright
© photos by Barbara Wachowicz
|