JAN BUŁHAK


 

Stanisław Turski 

 

 

 JAN BUŁHAK

 

Minął cały wiek od urodzin Jana Bułhaka i ćwierć wieku od jego śmierci. Oto dwie rocznice, ale jeden motyw wypowiedzi o człowieku, który w pamięci jemu współczesnych zostawił głęboki ślad swojej drogi. Po nim mogli kroczyć i z niego mieć start do nowej drogi i nowe ślady pozostawiać następcom. Pisząc o Janie Bułhaku nie ma potrzeby wyszukiwania określeń superlatywnych, aby go ocenić. Dzieło bowiem, jakiego dokonał we wszystkich dziedzinach fotografii, przemawia wyczerpująco i może tylko zdumiewać, że jeden człowiek mógł zrobić aż tyle. To historia nie tylko przeszłości, historia ta żyje w teraźniejszości... Istnieje nie tylko piękny grób artysty w Alei Zasłużonych na Powązkach, ulica w Warszawie, kluby i nagrody-dyplomy jego imienia. 

Dzieło artysty zdumiewa i zadziwia swoim obszarem i wszechstronnością. Ileż zdolności i charakteru było potrzeba, aby dokonać tak wiele. 


Jan Bułhak
fot. J. B. Dorys

Jan Bułhak to fotografik, pisarz, poeta, teoretyk, nauczyciel, technik, działacz społeczny, organizator, publicysta, tłumacz z wielu języków, historyk. Piękno słowa łączył z jasnością stylu. A do tych talentów dodać trzeba czar osobisty i skromność, które zachęcały do współpracy z nim. A sam pracował szybko, sumiennie. Dzień rozpoczynał o 5 rano, a kończył o północy. Energiczny, wymagający, ale pogodny i życzliwy, opiekuńczy i niepamiętliwy, pełen humoru i dowcipu. Przycinał, ale i sam wesoło przyjmował przycinki innych. W dyskusji i ocenach estetycznych umiał nieraz przeciwstawiać własne poglądy, ale umiał także uszanować, ocenić wartość innego stylu pracy, innych wypowiedzi, nie hamując rozwoju, odmiennych od własnych kierunków artystycznych. 
Osobowość Bułhaka - duży temperament, uczuciowość, wielostronne i nieprzeciętne zdolności - oto dlaczego wywarł on znacznie większy wpływ na działalność i twórczość fotograficzna niż którykolwiek ze współczesnych mu fotografików. Dominował nad ruchem fotograficznym, bo to wynikało z jego osobowości, a nie z chęci przewodzenia. Nie był wodzem, nigdy do tego nie dążył. Był organizatorem, to prawda, ale nie dyktował, radził się innych, nawet znacznie młodszych. Propagował szeroko fotografię, wzywał do pracy amatorów. Czynnie i gorąco pomagał młodym, w nich widząc przyszłość coraz to doskonalszej sztuki fotograficznej. Serdeczność jego apelu ośmielała. To było najważniejsze. A wreszcie od władz żądał dla nich szkoły. Żądał rangi dla sztuki fotograficznej; nie dla siebie, bo - poza innymi odznaczeniami - był pierwszym fotografikiem, który otrzymał krzyż Polonia Restituta. Rangę fotografii podnosił jako wykładowca uniwersytecki na wydziale sztuk pięknych. Jako przyjaciel najwybitniejszych plastyków w różnych środowiskach artystycznych nie omijał okazji, aby im uświadomić wartość sztuki fotograficznej, wartość, którą tak mocno podkreślił we własnym pisarstwie. Informował fotografujących, podając w druku tekst prawa autorskiego, o obowiązkach wydawców, którzy nazbyt często "zapominali" o honorariach, lekceważąc fotografików. 
Niezależnie od przykładów, jakie dawała jego własna twórczość, nauczał w licznych dziełach pisarskich o estetyce fotograficznej. O tym, jak rozpoczynać tworzenie dobrego obrazu i jak doprowadzić dzieło do końca. Naczelną zasada było wyodrębnienie motywu w otaczającej rzeczywistości i przedstawienie go we właściwym oświetleniu. Następnie - techniczne opracowanie negatywu i pozytywu w pełnej gamie tonalnej, w walorowości plam. Do wyboru motywu już w negatywie zalecał teleobiektyw lub obiektywy długoogniskowe, aby unikać powiększeń z wycinków negatywu. Metoda ta była słuszna nie tylko ze względu na wady powiększeń z małego wycinka, lecz sprzyjała także tworzeniu ostatecznego obrazu na gorąco, kiedy bezpośrednio działały łącznie piękno obiektu i wrażliwość, wzruszenie twórcy. Kompozycja motywu była oparta w owym czasie na tzw. złotym podziale. Popierał, oprócz anastygmatów, fotografowanie anachromatem, jeśli to było celowe. 
W swoim programie estetycznym nie trzymał się jednak kurczowo kanonów ani sam, ani nie wymagał tego od innych. Po prostu uważał, że najpierw trzeba dobrze opanować technikę i kompozycję, aby następnie pozwolić sobie na odchylenia od podstawowych norm. I tu tkwi błąd w ocenie teorii estetycznych mistrza i stąd wynika pochopność jednostronnego widzenia jego postawy artystycznej. Jeśli nie gonił za modą, to nie znaczy, że nie wnosił poprawek do swojej twórczości. Z całą swobodą przekonania o potrzebie zmiany stosowania wyrównanej walorowości w pewnych obrazach, zdecydowanie akceptował mocne, prawie czarne tonacje obok jasnych. Takie walory powtarzają się w jego obrazach architektury, a nawet odnajdujemy je w portretach i pejzażach. Twórczość Bułhaka obejmowała przede wszystkim pejzaż i architekturę. Oba te działy reprezentowane były w bardzo szerokim zakresie i sposobie ujmowania tych tematów. Od dużych, rozległych przestrzeni do skupienia się no małym szczególe. W przyrodzie był to jakiś pojedynczy kwiat, zdjęcie jednego nenufaru na małym skrawku wody ("Splendid isolation"), w architekturze fragment rzeźby, np. głowa, ręka. Portret stanowił dział raczej związany z prowadzeniem zakładu. Zresztą lubił nie klientów, lecz ciekawe modele. Pasjonowała go przyroda. Od czysto indywidualnej pracy "dla siebie" porywało go notowanie piękna kraju, każdej jakby piędzi ziemi 
ojczystej. Jeśli już ziemia uniemożliwiała robienie zdjęć metr po metrze, to czynił to w architekturze. Przykład: dwa tysiące zdjęć kościoła św. Piotra w Wilnie, jednego z arcydzieł polskiego baroku. Do tej pracy wzywał innych, propagował z całym gorącym żarem serca i umysłu tworzenie fotografii ojczyzny, fotografii ojczystej, krajoznawczej. Nowe określenie tej sprawy było bardziej płomienne, patriotyczne i Bułhak czuł, że apel w tej formie łatwiej trafi do serca rodaków. 
Miłość do ojczyzny jednała go z przeciwnikami. Twórczość Bułhaka to jednocześnie i obraz, i słowo. Powstały cudowne książeczki "Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie". Taki cykl, w którym talenty autora zespoliły się - obrazy opiewało słowo, obraz słowo malował. Ale te urocze książeczki to tylko ułamek dzieł pisarskich. Piękno jego polszczyzny zwróciło uwagę wybitnych literatów w Polsce. Nie tylko zresztą w tych poetyckich tomikach znajdujemy piękno mowy ojczystej, lecz także w podręcznikach o fotografii. Nie ma i tam suchego wykładu, ale żywa i piękna rozmowa z czytelnikami. Nasz mistrz i esteta pisze pierwszy podręcznik nowej sztuki pt. "Fotografika" (wyd. Trzaski i Everta w 1931 r.). Jest też autorem tego określenia fotografii artystycznej i fotografa artysty. Dalsze książki to "Technika bromowa", "Bromografika" (wtórnik). "Estetyka światła", "Fotografia ojczysta", "Dwadzieścia sześć lat z Ruszczycem". A słowo Bułhaka czytamy we wszystkich krajowych czasopismach fachowych, w prasie periodycznej i codziennej, almanachach. Znajdujemy tam artykuły, noty historyczne i bibliograficzne, spisy fotografików, fotoamatorów, stowarzyszeń fotograficznych, życiorysy dawnych fotografów, tłumaczenia z obcych języków. Bułhak zabierał głos na zjazdach, w dyskusjach, wygłaszał odczyty i apele. Bułhak jest organizatorem Fotoklubu Wileńskiego i Fotoklubu Polskiego. Z Fotoklubem Wileńskim jest szczególnie bliska współpraca mistrza - jego prezesa. Pod wpływem artysty powstaje tzw. "szkoła wiellenska , ukazuje się almanach fotografiki wileńskiej. Przy współpracy redakcyjnej Bułhaka rozwija się nowy miesięcznik fotograficzny (wydawany i redagowany przez St. Turskiego). Autorytet i pomoc w pracy artysty społecznika zachęca innych do aktywności, do bezinteresowności, jakiej Bułhak daje wspaniały przykład. Ośrodek wileński rozwija się twórczo i społecznie i liczy się poważnie w kraju. Tu osoba prezesa Klubu Wileńskieqo i Polskiego przyciąga ludzi i budzi w nich zapał do twórczej, ambitnej pracy. 
Wreszcie po zakończeniu wojny Bułhak przenosi się do Warszawy; spotyka go tu serdeczność i szacunek nie znanych mu wprawdzie ludzi, ale znających jego pracę i zasługi. Pomimo beznadziejnego stanu mieszkaniowego prezydent miasta. inż. Tołwiński, prawie natychmiast ofiarowuje mu odpowiedni do mieszkania i pracy lokal, inni - sprzęt fotograficzny. Pożar w domu, wzniecony przez cofających się z Wilna Niemców, niszczy wszystko co posiadał, zbiory, sprzęt. Niepowetowane straty - około 30 tys. negatywów, dziesiątki skatalogowanych albumów z fotografiami, powiększenia, biblioteka, wszystko to zostało zniszczone. Niemłody, zmęczony człowiek, w nowym mieście, w nowym środowisku, nie załamuje się, zdobywa się znowu na gigantyczny wysiłek i jeździ po zniszczonym kraju. Wynik: osiem tysięcy negatywów. Współtworzy ZPAF, jest jego prezesem, wystawia nowe prace. Akceptuje pracą nowy porządek z jakimś głębokim jego zrozumieniem, co wydaje się wprost nieprawdopodobne po tylu latach życia w odmiennym świecie. Poznaje nowy świat polski, patriota zwycięża w sobie opory. To nowe, inne dzieło Bułhaka. Nie odpoczywa aż do zgonu 4 lutego 1950 r. w podróży - z aparatem. 

 

STANISŁAW TURSKI 

 

__________________________

Magazyn Fotograficzny FOTO Nr 10(22) październik 1976


 


Warszawa 1945, fot. Jan Bułhak


.

 

 


Copyright © design and photos by Michał Kurc