Dom
Gdański w Węgrowie
ROZMOWA
Węgrowski
fotografik
Fotografika
jest pasją Michała Kurc'a. Myślą przewodnią większości jego
galerii jest "Piękno małej ojczyzny - piękno Polski". Nasze małe
ojczyzny, ich piękno inspiruje go za każdym razem do nowego
spojrzenia, utrwalenia zastanego obrazu i podzielenia się nim. Najbliższymi dla niego miejscami jest Węgrów
i Sokołów Podlaski. W Węgrowie mieszka już dwadzieścia lat.
Z
Michałem Kurcem artystą Fotoklubu RP
rozmawia Aneta Milik
Piękno
jest w zasięgu ręki
W swoich fotografiach w niepowtarzalny sposób ukazuje pan piękno i charakter miejscowych zabytków. Jak to się panu udaje?
Fotografika jest moją pasją. Myślą przewodnią większości moich
prac jest „Piękno małej ojczyzny – piękno Polski”. Nasze małe ojczyzny, ich piękno, inspiruje
mnie za każdym razem do nowego spojrzenia, utrwalenia zastanego obrazu i podzielenia się nim. Najbliższymi
dla mnie miejscami jest Węgrów i Sokołów Podlaski – rodzinne moje miasto.
W Węgrowie mieszkam dwadzieścia lat. Codzienność naszego życia, ta przerażająca
gonitwa nie pozwala na chwilę zatrzymania się i spojrzenia, np. na węgrowskie zabytki, uliczki, piękne zakątki miasta. To one składają się na piękno miasta, na piękno naszego kraju.
"Węgrowskie klimaty" to cykl, wystaw, galerii, które tworzą fotograficzne opowiadanie o miasteczku na Mazowszu. Są zaskoczeniem dla każdego, kto wejdzie na moją stronę, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o Węgrowie. Gdzie jest tak piękne miasto w Polsce – pytają? Piękno eksponowane w galeriach pozwala na dowartościowanie miejsca i czasu, pozwala
gościom moich galerii poczuć się przez chwilę mieszkańcem grodu nad
Liwcem, odbyć wycieczkę w przeszłość oraz porównać ją z zastaną rzeczywistością. Dla miejsca, bliskiego naszemu sercu, każdy z nas powinien coś zrobić. Dlatego
utrwalam Węgrów na moich fotografiach. Galerie są ciekawą promocją miasta i zapewne uczą jego historii.
Dlaczego eksponuje Pan bardziej architekturę niż ludzi?
Żyjemy w czasach, gdzie człowiek stroni od obiektywu, może dlatego, że coraz więcej
powstaje nowoczesnej techniki, która jest wykierowana w niego.
Dzisiaj człowiek nie ma tak dużego zaufania do drugiego człowieka i według mnie lepiej go nie drażnić.
Architektura, z którą człowiek obcuje na co dzień, jej piękno, są na wyciągnięcie ręki.
Nie mamy jednak czasu podziwiać, dlatego poprzez moje galerie
staram się wskazać i poprowadzić człowieka choćby obrazem na monitorze – w czasie dogodnym dla niego.
Np. napisał do mnie Pan Henryk Kalata:
„Szanowny Panie Michale! Trudno sobie życzyć lepszego przedpołudnia, jak dzisiejsze. Prowadzony przez Pana, przechadzałem się po Pańskiej galerii, urzeczony urokiem Węgrowa utrwalonego obiektywem Pana talentu.”
Kolejny przykład, mail od dr Jana Szturca:
”Panie Michale, Z ogromną przyjemnością odwiedzam Pańską stronę, bo wydaje mi się, że postawił Pan sobie jako cel sprawić ludziom radość swą twórczością. Potrafi Pan wszędzie dostrzec piękno! Na niektórych zdjęciach można wprost dopatrzyć się szukania Bożej ręki w Jego Stworzeniu. Gratuluję Panu dorobku i życzę, przede wszystkim sobie i innym odbiorcom Pańskich dzieł, by nie ustawał Pan w swych poszukiwaniach!”
Impresja listopadowa - Quo vadis?
Obrazy poddawane obróbce komputerowej nadają uwiecznionym przez pana obiektom niespotykany wyraz. Czasami przypominają senne marzenie, a czasami są bardzo realistyczne. Co jest
ich tajemnicą?
W czasach, gdy fotografia jeszcze nie istniała malarze dążyli do realistycznego oddawania rzeczywistości.
Następnie powstawały nowe kierunki w malarstwie. Gdy tylko narodziła
się fotografia, niektórzy fotograficy ingerowali w obraz chcąc pokazać,
np. upodobnić pracę swym wyglądem do obrazu olejnego na płótnie. W związku z tym poszukiwali odpowiednich środków wyrazu. Powstało dużo możliwości, np. techniki szlachetne, które zbliżają fotograficzny obraz,
powiedzmy do obrazu malarskiego. Obecnie tym narzędziem jest także komputer. Obróbka zdjęcia przez wielokrotne filtrowanie powoduje, że zdjęcia stają się bardziej plastyczne, a przedmioty na nich uchwycone są bardziej eksponowane – widoczne. Powie ktoś,
że są podobne do obrazów na płótnie.
Arboretum
Kórnickie - moje wyobrażenie tego miejsca jesienią, zdjęcie
wykonałem w sierpniu 2007 r.
Wcześniej interesowałem się otrzymywaniem obrazów w technice izohelii, której wynalazcą był Witold Romer. Teraz, technika cyfrowa to nic innego, jak właśnie wspomniana
izohelia. To, co było kiedyś wynalazkiem, poszło dzisiaj w codzienność. Skupiam się nad doskonalszą formą wypowiedzi i
przez to pozyskuję szersze grono odbiorców. Staram się być przez nich zrozumiały i nieść im pewne emocje, pozytywną energię i radość. Z ostatniej chwili – sierpniowy pobyt w Kórniku
-
to jest mała ojczyzna pod Poznaniem, i za małą chwilę na mojej stronie Kórnickie
klimaty. Za pomocą komputera pozwoliłem wyprzedzić czas i w sierpniu mogłem pokazać
jesienny klimat Arboretum Kórnickiego. Zapraszam do obejrzenia efektów w
"Kórnickich klimatach" - przyszłość i przeszłość...
Cofnijmy się zatem w przeszłość. Za panem 40 lat pracy instruktora fotografii, liczne zorganizowane galerie i wystawy. Jest pan też członkiem rzeczywistym Fotoklubu Rzeczpospolitej Polskiej. Który moment w swoim życiu uważa pan za przełomowy?
Kiedy rozpoczęła się moja wrażliwość? Myślę, że wraz z chwilą urodzenia się w pałacu Malewiczów. A tak na poważnie, mieszkałem nieopodal pałacu. Jego architektura i piękno otaczających go drzew, staw - do tej pory pamiętam obrazy, które utrwaliły mi się, kiedy miałem może cztery, pięć lat. Na pewno miały wpływ na moją wrażliwość i spostrzeganie piękna. W ubiegłym roku będąc z żoną na spacerze, zrobiłem rekonesans tamtych miejsc, potwierdziło to kształtowanie mojej wrażliwości. Ktoś kiedyś stwierdził, że
jako artysta mam dwa serca, jedno dla Węgrowa, drugie dla Sokołowa". W chwili, kiedy zamieszkałem w Węgrowie, pierwszą myślą, było to, żeby zaprzyjaźnić te dwa miasta.
Ważnym momentem w moim życiu była przeprowadzka z Przeździatki do osiedla fabrycznego w Cukrowni w roku 1954. Tam mieściło się dawne centrum kultury Sokołowa, klub „Cukrownik”, który
pozwolił mi najpierw podpatrywać świat kultury. Dzięki przychylności kierownika klubu wstęp na salę miałem na co dzień. Wchodziłem więc tam i wszystko rejestrowałem okiem, a ponieważ w klubie działał teatr amatorski, miałem co podziwiać. Najpierw przyglądałem się próbom, potem widziałem efekty pracy na scenie. To mnie budowało, uwrażliwiło na drugiego człowieka, który przez sztukę chce ważną rzecz pokazać. Tak to mnie zafascynowało, że w
piątej klasie szkoły podstawowej zapisałem się na kółko fotograficzne, a
rok później zostałem już jego prezesem.
|
fot.
Henryka Kurc |
Takie były początki mojej fascynacji obrazem i dzielenia się nabytymi wiadomościami i umiejętnościami z rówieśnikami. Zawodowo trwało to do 2004 roku, kiedy to zakończyłem pracę instruktora fotografii w Węgrowskim Ośrodku Kultury.
Nie żałuje pan zatem utraty bezpośredniego kontaktu z młodzieżą? Gdzie można pana na co dzień spotkać?
Fotografia jest bardzo wymagającą dziedziną sztuki. Trzeba mieć takie cechy charakteru jak: wrażliwość, cierpliwość, dokładność, systematyczność, a także dążenie do doskonałości. Młodzieży, z którą miałem zajęcia, bardzo się to podobało. Byłem dla nich autorytetem w dziedzinie fotografii, czasami kimś więcej, może doradcą w ich młodym życiu – wychowywanie przez fotografię
było celem moich spotkań z młodzieżą. Jednak to, że już nie prowadzę takich zajęć, nie oznacza, że nie mam żadnego
kontaktu z nimi. Od
1998 roku można mnie spotkać w
internecie na autorskiej stronie http://fotografika.i-csa.com, gdzie w większości eksponuje swoje prace. Nie organizuje wystaw, gdyż nie dysponuję takim budżetem. Internet jest mi pomocny, pozwala, mniejszym nakładem kosztów, i bezpośrednio dotrzeć do
osoby zainteresowanej konkretnym tematem, mną czy chociażby miastem, w którym mieszkam. Takich
stron jak moja jest mało z tego względu, że nie jest to czas Judymów. Większość stron istnieje bowiem po to, by coś pokazać i
dobrze sprzedać. Jednak moja twórczość, moja fotografika jest eksponowana i udostępniona z myślą o odbiorcy za darmo. Stąd wielość i różnorodność galerii. Na stronie eksponuję
obecnie 4696 fotografik na prawie 2000 podstronach. Serwis „Fotografika i nie tylko” jest ciekawym materiałem edukacyjnym – nauka przez oglądanie, oraz pisanym przeze mnie i moich odbiorców sztuki – nazwijmy to - życiorysem fotografika z Węgrowa.
Jest jeszcze coś o czym pan marzy, chce zrealizować?
Jest wiele takich rzeczy, ale do tego są potrzebne środki, których niestety nie mam. Prawda jest taka, że jeśli się jest Judymem, to na wiele rzeczy po prostu
nie stać. Moim marzeniem jest, by w Węgrowie powstała miejska galeria fotografii. Jeszcze nie rozmawiałem na ten temat z nowymi władzami miasta, ale
nie długo to uczynię. Na życie patrzę bowiem przez obiektyw, a fotografię traktuje jako obraz świata, który pomaga mi w dostrzeganiu piękna dnia codziennego. Może to pomoże mi w realizacji marzeń?
Źródło: Życie Warszawy, Życie
Węgrowa nr 274/2007 z dnia 23 listopada 2007 roku
2007.11.26
|