45 lat działalności fotograficznej Michała
Kurca, czyli...
Wołodyjowski węgrowskiej fotografii
Michał Kurc – skromny, błyskotliwy, wyjątkowo zdolny i pracowity artysta fotografik, 5 maja otworzył w Domu Gdańskim w Węgrowie retrospektywną wystawę swoich fotografii. Przypomniał je w związku z przypadającym w tym roku podwójnym, okrągłym jubileuszem – 60-lecia urodzin i 45-lecia działalności fotograficznej.
Rzadko się zdarza, żeby fotograf był jednocześnie zdolny, skromny, a jednocześnie i pracowity. Michał Kurc, od 15 kwietnia1998 roku członek rzeczywisty Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej Stowarzyszenia Twórców, łączy w sobie wszystkie te cechy.
Urodził się 25 maja 1949 roku w Sokołowie Podlaskim. Tutaj też, jako 15-latek, rozpoczął swoją działalność fotograficzną w Klubie Cukrownik. Choć może trudno w to uwierzyć, z Węgrowem związał się stosunkowo niedawno, bo w 1985 r.
Na wernisażu w Domu Gdańskim i na swojej stronie internetowej podkreśla jednak, że korzenie jego rodziny sięgają w Polsce Starejwsi, a poza granicami kraju – Francji i Włoch.
Śladem pobytu rodziny Kurtzów, bo taka była pierwotna forma nazwiska przodków Pana Michała, jest żeliwny krzyż na starowiejskim cmentarzu, z tablicą, upamiętniającą prapradziadków fotografa, Franciszkę i Antoniego.
„Jeszcze nie wiem i nie wiem czy będę wiedział - kim byli? Mam przeczucie, że ich dobroć i miłość była nieprzerwanie obecna do maja 1901 roku.” – napisał Pan Michał na swojej stronie internetowej 2 maja 2007 r.
O tym, że rodzina jest dla niego bardzo ważna najlepiej świadczy fakt, iż pierwszą fotografię Michał Kurc zrobił... swoim dziadkom Zofii i Janowi Paskom. Miał wtedy 5 lat...
„Pierwsze zdjęcie wykonałem w roku 1954 aparatem skrzynkowym Kodak Brownie. Aparat był własnością mojego wujka, Antoniego Świszczewskiego, który pozwolił mi tym aparatem wykonać zdjęcie moim Kochanym Dziadkom.
Chyba od tej chwili rozpoczęło się moje zainteresowanie fotografią - ciekawostką dla mnie był aparat fotograficzny - tajemnicza skrzynka ze szklanymi okienkami oraz papier z błyszczącym celuloidem, nawinięty na szpulkę.”
Fotografia zaintrygowała go na tyle, że ukończył studium fotografii i filmu - kurs kwalifikacyjny II stopnia w Bydgoszczy, a później, wspólnie z pracownikami pracowni fotograficznej Wyższej Szkoły Rolniczej w Siedlcach, organizował spotkania dla
Fotoamatorów. Młodzi pasjonaci fotografii powołali nawet Siedleckie Towarzystwo Fotograficzne. „Po moim odejściu z CKiS, Siedleckie Towarzystwo Fotograficzne zawiesiło działalność” – krótko i rzeczowo zamknął po latach ten rozdział na swojej stronie internetowej Pan Michał. Na wernisażu wspomniał jedynie, że po 6 latach bycia wciąż „piątym”, po sędzim czy prokuratorze, na liście oczekujących na przydział mieszkania, odszedł z pracy w Centrum Kultury i Sztuki Województwa Siedleckiego.
W roku 1982, jeszcze w Siedlcach, Michał Kurc zainteresował się izohelią
(tonorozdzielcza technika fotograficzna, polegająca na wykonywaniu pozytywów fotograficznych, których obraz jest złożony z kilku powierzchni, przy czym wyraźnie odgraniczone są od siebie ich stopnie szarości. Ostateczny efekt uzyskuje się przez wielokrotne kopiowanie oryginalnego negatywu na bardzo kontrastowej błonie, stosując za każdym razem inny czas naświetlania - za Wikipedią) 10 lat później naniósł kredką kolor na obraz otrzymany w
izohelii.
Niektóre z prac, wykonanych w izohelii, możemy obejrzeć w Domu Gdańskim (wystawa czynna do 25 maja) i na stronie internetowej Pana Michała. Oprócz nich fotograf przypomniał: cykl zdjęć z Treblinki („w Treblince byłem pierwszy raz jako 15-latek, na odsłonięciu pomnika, wzniesionego ku czci ofiar, bardzo to przeżyłem, stąd te zdjęcia”), prace z cyklu „Siódme niebo”, dokumentujące drogę duchową pielgrzyma i chrześcijanina Michała
Kurca, fotografie dobrze znane z wydanego przed kilku laty albumu „Węgrowskie klimaty” oraz... jedne z najwcześniejszych, zatytułowane „Jesień w parku”, a wykonane w Siedlcach.
Swoją jubileuszową wystawę Michał Kurc zatytułował „cyfro.fotografika”, sygnalizując tym samym, że chętnie sięga po cyfrowe nowinki, dotyczące fotografii.
„Pierwsze cyfrografie, bo tak nazywa Michał Kurc swoje prace komputerowe, zaprezentował w roku 1989 w Galerii Węgrowskiego Ośrodka Kultury, z okazji 150-lecia fotografii. Była to jedna z pierwszych wystaw prac cyfrowych w kraju po wystawie Studia EGA w Zachęcie w roku 1988 i prac Jana Berdaka w ZPAF w Warszawie w tym samym czasie” – dowiadujemy się z fragmentu recenzji prac Pana Michała autorstwa historyka sztuki, Rafała
Witkowskiego, zamieszczonej na stronie internetowej fotografa.
Oprócz informacji o autorze strony oraz galerii jego prac znajdziemy tu również: porady, linki oraz... ciekawostki, pod którymi kryją się bardzo ciekawe teksty, dotyczące historii fotografii. Wśród nich są takie regionalne perełki, jak rozmowa z Barbarą Wachowicz, zilustrowana jej portretem autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego czy tekst o Julii Margaret
Cameron, która zaczęła fotografować, mając 48 lat, napisany przez Jana Sunderlanda (artysta fotografik, artysta plastyk, krytyk i teoretyk sztuki, współzałożyciel Związku Polskich Artystów Fotografików; posiadacz najwyższego, międzynarodowego tytułu w fotografii artystycznej: Excellence Honoraire FIAP; autor książek z dziedziny fotografii, a prywatnie syn siedleckiego adwokata, pedagoga i działacza społecznego, Stanisława
Sunderlanda; mimo iż Jan Sunderland urodził się w Warszawie, lata szkolne spędził w Siedlcach; w 1905 r. wziął udział w strajku szkolnym, za co został wydalony ze szkoły rosyjskiej - za Wikipedią).
Pisząc ten tekst, nieprzypadkowo kilka razy nazwałam Michała Kurca Panem Michałem, nawiązując tym samym do przygód legendarnego Pana Michała Wołodyjowskiego, stworzonego przez Henryka Sienkiewicza. Skojarzenie to powtórzyłam za burmistrzem Węgrowa, Jarosławem Grendą, który nazwał Michała Kurca
"Wołodyjowskim węgrowskiej fotografii".
Aneta
Abramowicz
Źródło:
e_wydanie Tygodnika Siedleckiego