Bój rozgorzał tym razem jeszcze
straszliwiej...
Strona
3
Na
Zamku w Liwie
...
albowiem każda ze stron usiłowała dowieść, że godna jest pochwał przeciwników. I trwała mordercza rzeź, póki znów nie zabrakło piersiom oddechu, ramionom siły. Widząc zwątpienie obrońców, Lew Halicki do decydującego szturmu przystępuje.
Uderzające na siebie z dwóch stron, wojska, z wzajemnego uderzenia kopii, chrzęstu ścierających się zbroi i trzasku mieczy, wywoływały huk i łomot, że go na kilka mil w okolicy słychać było.
I nie cofali
się wcale z miejsca, ani jeden drugiemu nie ustępował pola, aż nieprzyjaciel zwalony został z konia albo zabity. Gdy połamano
już kopie, zwarły się ze sobą tak silnie obu stron szyki i oręża, że
już tylko topory i groty, na drzewcach ponasadzane, tłukąc o siebie przeraźliwy wydawały łoskot, jakby bijące
w kuźniach młoty. Ściśnięci i w natłoku mieczem tylko nacierali, torując sobie drogę ku chwale.
Kiedy Markus ujrzał, że cel strategiczny został osiągnięty, a jego wojska odnoszą zwycięstwo poczuł nieodpartą chęć wyrównania rachunków z Lwem
Halickim. Musiał jeszcze odbić z niewoli Gwidona.
Z obawy że Lew w obliczu klęski, może chcieć pozbawić życia Gwidona, Markus wraz ze swą strażą przyboczną ruszył z impetem na Lwa i jego kompanów. Starli się z wielkim impetem, parli na siebie niczym tury, szczęk blach i oręża był przeraźliwy. Walczyli jak oszalali, Markus natchniony wizją zwycięstwa Lew zaś chęcią wyrządzenia jak największej krzywdy w obliczu swej niechybnej porażki. W pewnym momencie ostrze miecza Lwa trafiło Markusa w bok i skruszyło jego zbroję tworząc poważną ranę. Markus zawył z bólu, a Lew zakrzykną z radości.
- Giń, Markusie, szczeźnij na tej ziemi, niech twa krew wsiąknie w nią!
Zapewniam Cię, iż Twój syn niebawem dołączy do Ciebie.
Słysząc te słowa, na wpół przytomny Markus otrzeźwiał. Po raz ostatni zebrał całe siły i ślepo rzucił się na rywala. Lew nieprzygotowany na tak wściekły atak, odsłonił się, co wykorzystał Markus ugadzając go śmiertelnie w głowę. Padł na ziemię, jak liść z drzewa, Lew Halicki
Ci, którzy jeszcze niedawno zwycięzcami się mienili, teraz leżą tu martwi. Ich niedobitki w dyby zakuci zostali i do ciemnicy
popędzeni, co by sprawiedliwego wyroku oczekiwać. Rzadko za naszych czasów pamiętano
tak sławną bitwę między chrześcijanami i barbarzyńcami, w której by z
taką dzielnością i taką wytrwałością walczący po obydwu stronach
zabiegali o zwycięstwo.
Uwolniono i Gwidona z rąk najeźdźców, który w momencie uwolnienia wbiegł na pobojowisko bitewne, próbując odszukać ojca swego Markusa.
Gdy tylko go ujrzał, padł mu w
ramiona.
Wśród
poległych obrońców wielu mężów szlachetnych było. Leżało ciało butnego i pewnego siebie Lwa Halickiego,
który dopuścił się niecnego czynu porywając syna Markusa. O to ten, który przed chwilą jeszcze był wyniosły
ponad obrońców warowni Liwskiej, jeszcze chwilę temu wydawać by się dało że cały świat należy do niego, a
teraz leży bez ducha, człek, który za życia nie miał pokory dla innych ludzi.
Mimo jego niecnych zamiarów, Markus oddał cześć swojemu wrogowi...
Taki był Markus
- do końca szlachetny, honorowy, potrafiący wybaczyć najbardziej przebiegłym zuchwałym i podstępnym wrogom.
Takim zapisał się w kartach historii Markus - niemiecki najemnik, wielki obrońca warowni Liwskiej walczący dla chwały Rzeczypospolitej.*1
Po
wielu wielu wiekach...
Miejsce
to słynie z wielkich ogólnopolskich Turniejów, utrwalanych w setkach tysięcy obrazów malowanych na
krzemie.
Pozdrawiam
moją Rodzinę z Wielkopolski przybyłą na XI Turniej... oraz Gości
tej galerii.
Pozdrawiam
Uczestników Turnieju oraz Markusa i jego syna Gwidona. Pięknej
pogody na kolejnych turniejach i wielu niezapomnianych przygód. Dużo zdrowia.
Zwycięzca
obdarowywany serdecznościami... tak kończy się każdy Turniej i ten.
Chwila,
chwila...
...
a tu, na dziedzińcu zamkowym krzątanina, stoły obficie zastawione..?
Zaczęło
zmierzchać...
...
za stołami zasiedli rycerze. Nasilał się gwar, przebijał
go pojedynczy okrzyk do boju!!! Śpiewano, panowała radość, choć było widać zmęczenie u wielu,
jednak to było zwycięstwo!!!