XI OGÓLNOPOLSKI TURNIEJ RYCERSKI NA ZAMKU W LIWIE



 

Bój rozgorzał tym razem jeszcze straszliwiej...

 



 Strona 3

 

Na Zamku w Liwie

 

 

... albowiem każda ze stron usiłowała dowieść, że godna jest pochwał przeciwników. I trwała mordercza rzeź, póki znów nie zabrakło piersiom oddechu, ramionom siły. Widząc zwątpienie obrońców, Lew Halicki do decydującego szturmu przystępuje.

Uderzające na siebie z dwóch stron, wojska, z wzajemnego uderzenia kopii, chrzęstu ścierających się zbroi i trzasku mieczy, wywoływały huk i łomot, że go na kilka mil w okolicy słychać było.

I nie cofali się wcale z miejsca, ani jeden drugiemu nie ustępował pola, aż nieprzyjaciel zwalony został z konia albo zabity. Gdy połamano już kopie, zwarły się ze sobą tak silnie obu stron szyki i oręża, że już tylko topory i groty, na drzewcach ponasadzane, tłukąc o siebie przeraźliwy wydawały łoskot, jakby bijące w kuźniach młoty. Ściśnięci i w natłoku mieczem tylko nacierali, torując sobie drogę ku chwale.

Kiedy Markus ujrzał, że cel strategiczny został osiągnięty, a jego wojska odnoszą zwycięstwo poczuł nieodpartą chęć wyrównania rachunków z Lwem Halickim. Musiał jeszcze odbić z niewoli Gwidona. 

Z obawy że Lew w obliczu klęski, może chcieć pozbawić życia Gwidona, Markus wraz ze swą strażą przyboczną ruszył z impetem na Lwa i jego kompanów. Starli się z wielkim impetem, parli na siebie niczym tury, szczęk blach i oręża był przeraźliwy. Walczyli jak oszalali, Markus natchniony wizją zwycięstwa Lew zaś chęcią wyrządzenia jak największej krzywdy w obliczu swej niechybnej porażki. W pewnym momencie ostrze miecza Lwa trafiło Markusa w bok i skruszyło jego zbroję tworząc poważną ranę. Markus zawył z bólu, a Lew zakrzykną z radości.
- Giń, Markusie, szczeźnij na tej ziemi, niech twa krew wsiąknie w nią! Zapewniam Cię, iż Twój syn niebawem dołączy do Ciebie.
Słysząc te słowa, na wpół przytomny Markus otrzeźwiał. Po raz ostatni zebrał całe siły i ślepo rzucił się na rywala. Lew nieprzygotowany na tak wściekły atak, odsłonił się, co wykorzystał Markus ugadzając go śmiertelnie w głowę. Padł na ziemię, jak liść z drzewa, Lew Halicki

Ci, którzy jeszcze niedawno zwycięzcami się mienili, teraz leżą tu martwi. Ich niedobitki w dyby zakuci zostali i do ciemnicy popędzeni, co by sprawiedliwego wyroku oczekiwać. Rzadko za naszych czasów pamiętano tak sławną bitwę między chrześcijanami i barbarzyńcami, w której by z taką dzielnością i taką wytrwałością walczący po obydwu stronach zabiegali o zwycięstwo. 

Uwolniono i Gwidona z rąk najeźdźców, który w momencie uwolnienia wbiegł na pobojowisko bitewne, próbując odszukać ojca swego Markusa. Gdy tylko go ujrzał, padł mu w ramiona.

 

Wśród  poległych obrońców wielu mężów szlachetnych było. Leżało ciało butnego i pewnego siebie Lwa Halickiego,  który dopuścił się niecnego czynu porywając syna Markusa. O to ten, który przed chwilą jeszcze był wyniosły ponad obrońców warowni Liwskiej, jeszcze chwilę temu wydawać by się dało że cały świat należy do niego, a  teraz leży bez ducha, człek, który za życia nie miał pokory dla innych ludzi.
Mimo jego niecnych zamiarów, Markus oddał cześć swojemu wrogowi...

 

Taki był Markus - do końca szlachetny, honorowy, potrafiący wybaczyć najbardziej przebiegłym zuchwałym i podstępnym wrogom.

 Takim zapisał się w kartach historii Markus - niemiecki najemnik, wielki obrońca warowni Liwskiej walczący dla chwały Rzeczypospolitej.*1

 



Po wielu wielu wiekach... 

 

Miejsce to słynie z wielkich ogólnopolskich Turniejów, utrwalanych w setkach tysięcy obrazów malowanych na krzemie.

Pozdrawiam moją Rodzinę z Wielkopolski przybyłą na XI Turniej... oraz Gości tej galerii.

 

Pozdrawiam Uczestników Turnieju oraz Markusa i jego syna Gwidona. Pięknej pogody na kolejnych turniejach i wielu niezapomnianych przygód. Dużo zdrowia.

 

Zwycięzca obdarowywany serdecznościami... tak kończy się każdy Turniej i ten. 

Chwila, chwila...

... a tu, na dziedzińcu zamkowym krzątanina, stoły obficie zastawione..?

 

Zaczęło zmierzchać...

 

... za stołami zasiedli rycerze. Nasilał się gwar, przebijał go pojedynczy okrzyk do boju!!! Śpiewano, panowała radość, choć było widać zmęczenie u wielu, jednak to było zwycięstwo!!! 

Rycerze po raz kolejny ocali Zamek w Liwie.

 

A Waszmość...?

Na koń!!! Nasi w niebezpieczeństwie, ich ratować... taka potrzeba, na koń!!! 

 

... taka potrzeba, na koń!!! 

 

Nastała północ...

... na obozowisku niektórzy jeszcze snuli opowiadania, ktoś krzątał się wokół namiotu, większość już spała. Ciszę zakłócał coraz to mniej słyszalny okrzyk: Na koń!!! Nasi w niebezpieczeństwie, ich ratować... Nasi w niebezpieczeństwie, ich ratować... Na koń!!! 

 

 

Rzeczywistość czy sen...?

 Strona | 1 | 2 | 3 |

 

_____________

*1 Tekst: Na podstawie scenariusza "Bitwa o Zamek" pióra Roberta Ossowskieg i Sebastiana Gajowniczka.

*2 Legendę o Żółtej Damie napisał Roman Postek - Zacny Węgrowianin panujący na Zamku w Liwie.

 

na stronie od 2012.08.23


Copyright © design and photos by Michał Kurc